W styczniu 2018 r. miała miejsce Diecezjalna Pielgrzymka Katechetów i Nauczycieli do Włoch. Poniżej zamieszczamy kolejne refleksje Uczestników pielgrzymki.
Możliwość pielgrzymowania do miejsc, gdzie kultura chrześcijańska nie budzi najmniejszych zastrzeżeń, w kontekście posuwającej się laicyzacji Europy, było dla mnie niewątpliwie bardzo dużym ubogaceniem, a dla mojej wiary wielkim umocnieniem. Nie sposób wymienić wszystkich ważnych bazylik i kościółków, wartościowych fresków, figur, obrazów, rzeźb i innych dzieł sztuki. Chociażby piękno architektoniczne czterech bazylik papieskich w Rzymie, misteryjna grota na Monte San Angelo czy tchnący wiecznością kościółek Porcjunkuli w Asyżu, wskazują na kunszt i bogactwo naszej cywilizacji chrześcijańskiej i katolickiej. Wielkość i piękno Boga objawia się w dziełach ludzkich, w talentach, którymi w sposób szczególny obdarzył On niektórych ludzi, a którzy niestrudzenie oddali swój czas, siły i zdolności po to, abyśmy zachwycając się tymi dziełami oddawali Panu Bogu większą chwałę.
Jeszcze „większy” Bóg objawia się w swoich świętych, których mogliśmy lepiej poznać dzięki otrzymanym o nich informacjom od Pana Piotra – organizatora i ks. Maćka – przewodnika duchowego pielgrzymki, dzięki oglądanym w autokarze filmom, a przede wszystkich dzięki miejscom związanym z tymi wielkimi ludźmi. Dużym przeżyciem było dla mnie spotkanie z nimi przy ich relikwiach, ale też spacerując uliczkami miast i miejsc, gdzie oni przebywali.
Zaczęliśmy nasze pielgrzymowanie od Sanktuarium Santa Casa w Loreto, gdzie w murach domku Maryi rozpoczęło się dzieło Wcielenia Syna Bożego. Przejmująca cisza domku, przesiąkniętego modlitwą pielgrzymów, uświadomiła mi wagę tego wydarzenia. Jedno TAK Maryi zmieniło oblicze tego świata, a także naszego kontynentu i może zmienić każdego z nas. Bóg tak bardzo bliski, dostępny naszym zmysłom, wielki przez to, że zechciał być Mały… Maryja była zatem pierwszą patronką naszego pielgrzymowania. Była sobota, dzień Jej poświęcony.
W niedzielę dane nam było pojechać do Manoppello i zobaczyć całun z Volto Santo - obliczem Jezusa Zmartwychwstałego, Żyjącego, w którego wierzymy, ale też na korzyść którego świadczą najnowsze badania naukowe, badania nad cienką tkaniną z bisioru, niemalowaną ludzką ręką. Spotkanie ze Świętym Obliczem przywołało w moich uszach piosenkę: „Ukarz mi, Panie, swą twarz” i przypomniało mi o słowach zawartych w psalmie: „O Tobie mówi moje serce: «Szukaj Jego oblicza!» Szukam, o Panie, Twojego oblicza; swego oblicza nie zakrywaj przede mną” (Ps 27, 8-9). Dziś Jego Oblicza mam szukać również w drugim człowieku, w swoim małżonku, w bliźnim, którego Pan postawi na mojej drodze. To Oblicze zachęca i mobilizuje, aby nie zostawiać żadnego człowieka bez uśmiechu, bez nadziei…
W niedzielę wieczorem dotarliśmy do San Giovanni Rotondo, do miejscowości, gdzie żył, modlił się, pracował i cierpiał włoski franciszkanin, ojciec Pio. Msza św. w tzw. starym kościółku, gdzie odprawiał msze św. o. Pio oraz spotkanie przy jego szklanym sarkofagu z zachowanym od rozkładu ciałem, to mocne doświadczenie obecności tego Świętego również dzisiaj. O. Pio za życia obiecał wstawiać się za tymi, którzy go o to poproszą. Przy sarkofagu leżało mnóstwo karteczek, na których pielgrzymi zostawiali Świętemu swoje intencje. W poniedziałek pojechaliśmy na górę z tzw. Niebiańską Bazyliką, cudownie poświęconą przez samego św. Michała Archanioła. Potężny ten Święty, patron Kościoła, a także patron mojego syna i mojego męża, uczy mnie na nowo: Któż jak Bóg? Tak wielki, potężny, wspaniały, dobry. Warto być z Nim, iść za Nim, szukać Jego oblicza, służyć Mu…
Wtorkowy pobyt w Pompejach, gdzie nie szczędził nas deszcz, chodziliśmy po zgliszczach miasta zniszczonego przez wulkan Wezuwiusz, a następnie przeszliśmy do Bazyliki Matki Bożej Pompejańskiej i bł. Bartolo Longo. Modlitwa Różańcowa, do której namawiał Błogosławiony, ma ogromną moc. Kontemplacja życia Jezusa i Maryi to również antidotum na zło, problemy, konflikty, trudne do rozwiązania sprawy. To droga do nawrócenia i odzyskania zdrowia duszy, o czym świadczy życie bł. Bartłomieja i historia miasta. Neapol to spotkanie z dwoma wielkimi postaciami: św. Januarym i sługą Bożym ks. Dolindo Ruotolo. Przy relikwiach tego pierwszego trzy razy w roku dochodzi do cudu upłynniania jego zakrzepłej, przechowywanej w ampułkach krwi. „Nadprogramowe” zaś spotkanie z ks. Dolindo, zwłaszcza przy jego grobie z napisem: „Kiedy tu przyjdziesz, zapukaj, nawet zza grobu odpowiem: ufaj Bogu!”, było dla mnie bardzo wzruszające i przypomniało mi słowa św. Piotra: „Lepiej bowiem - jeżeli taka wola Boża - cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle” (1 P 3,17).
W środę i czwartek zwiedzaliśmy Watykan i Rzym. Patronowali nam święci Piotr i Paweł, wielcy Apostołowie. Piotr – Skała, na której zbudowany jest Kościół wskazuje na jedność Kościoła katolickiego, na jego wielkość, gdyż zbudowana jest na trwałym fundamencie, którego Głową jest sam Jezus Chrystus, a którego dziś zastępuje na ziemi papież – widzialna głowa Kościoła. Św. Paweł uświadamia mi na nowo, że granice Kościoła są otwarte dla każdego człowieka. Każdy jest zaproszony, bo Jezus „pragnie by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm, 2,4). Msza św. w Bazylice św. Jana na Lateranie dało mi poczucie bycia blisko Kościoła mojej Matki, bycia jakby przy jej sercu.
Piątek to dzień spotkania ze św. Ritą, nazwaną patronka od spraw trudnych i beznadziejnych. Oglądany wcześniej w autokarze film o tej Świętej żonie, matce i zakonnicy ze stygmatem na czole w postaci ciernia z korony cierniowej, a potem spacer po cichej, malutkiej miejscowości Roccaporena oraz msza św. w bazylice poświęconej Świętej w Casi, a także modlitwa współpielgrzymów przed jej szklanym sarkofagiem z zachowanym ciałem, wywarły na mnie duże wrażenie. Proste i niełatwe życie, heroizm miłości podejmowany każdego dnia przez tę Świętą, sprawiły, że rzeczy po ludzku niemożliwe do rozwiązania, dzięki silnej wierze i odwadze św. Rity, stały się możliwe do rozwiązania. „Dla Boga nie ma bowiem nic niemożliwego”(Łk 1, 37) zdaje się mówić swoim życiem Święta z Casi.
Sobota to dzień spotkania ze św. Klarą i św. Franciszkiem. Ta pierwsza postać to kolejny przykład osoby świętej, której ciało nie uległo rozkładowi. Prostota jej życia i radykalizm życia według Ewangelii kierują moje oczy na potrzebę życia jak najbardziej prostego, zwykłego, przesiąkniętego wiarą i ufnością w Bożą Opatrzność. Tak bardzo nam potrzebne jest świadectwo tej Świętej w dzisiejszym, przesiąkniętym konsumpcyjnym stylem życia, świecie. Św. Franciszek zaś pokazuje mi jak bardzo można ukochać Jezusa i jak bardzo On tę miłość wynagradza. Święty z Asyżu jest zaliczany do najbardziej znanych świętych na świecie. Jego życie było jak wielka „bomba”, która oddziałuje do dziś. Zakon franciszkański i duchowość franciszkańską również dzisiaj cieszą się popularnością wśród współczesnych, a papież Franciszek proponuje Kościół ubogich i Kościół dla ubogich.
Powrót do ojczyzny, niedzielna, poranna msza św. w Raciborzu, atmosfera wśród pielgrzymów coraz bardziej rodzinna, to dowody, że Bóg jest żywy, mieszka w każdym z nas i we wspólnocie, którą udało nam się stworzyć, także dzięki pięknej opiece naszych przewodników: pana Piotra oraz księdza Maćka. Z każdym dniem można było zaobserwować ujawnianie się talentów poszczególnych pielgrzymów, coraz większe angażowanie się chociażby w liturgię (służba przy ołtarzu, czytanie i śpiew psalmu responsoryjnego, oprawa muzyczno-wokalna itd.). Cieszy też fakt łączności (przez cały czas naszej pielgrzymki) z Kurią, Wydziałem Katechetycznym i naszymi Biskupami. Dla mnie jest to doświadczenie Kościoła żywego, tego ziemskiego, pielgrzymującego ale i tego chwalebnego, już uświęconego, a dzięki tak częstej możliwości otrzymania odpustu zupełnego, było to również doświadczenie łączności z Kościołem oczyszczającym się. Dziękuję za to doświadczenie Panu Bogu i ludziom, i dzielę się nim z radością.
Autor tekstu: Gabriela Seifert-Knopik
Autorzy zdjęć: Dominika Misiura, Tomasz Stiebler